Opis
Osobista, pogodna książka poety (m. in. w 2013 roku wydał tom "...do światła czy donikąd" w renomowanej Bibliotece Poetów LSW) wracającego do traumatycznych przeżyć i doświadczeń sprzed lat. Ten szpitalny, a nie niepozbawiony humoru zapis nie jest reportażem, raptularzem czy też pamiętnikiem. To relacja wydarzeń i refleksje z czasu o obszernym wymiarze niż ten, który biegł od 26 czerwca do 31 lipca 1986 roku. Autor przyznaje, że spodziewając się rychłego powrotu między ściany szpitala (obojętnie którego) zwlekał z ujawnieniem swoich myśli, by dopiero po kilku latach wyznać: "tak widziałem i czułem wtedy, a tak rozumiem teraz". Modlitwa Autora - "Boże, uchroń mnie przed nagłym i niespodziewanym powrotem do tego... przybytku" - w dzień zrzucenia pasiastej piżamy, została wysłuchana. I nie powrócił, i nie miał "okazji" do ponownego przyjrzenia się naszemu trwaniu z tego samego punktu... W końcu zauważył, że postrzegany przez siebie świat i jego pojmowanie niewiele się zmieniło w tak długim przecież czasie. Dlatego też zdecydował się na przedstawienie tego, co ponad ćwierć wieku temu notował na... kolanach, atak naprawdę na udach, w pozycji półleżącej. Ciekawa, refleksyjna książka o życiu, otaczającej nas rzeczywistości, a przede wszystkim o przemijaniu.