Opis
Wspomnienia zmarłego w 2017 Andrzeja ''Kaczora'' Kaczkowskiego - legendy Przystanku Woodstock, Jarocina i innych polskich festiwali. Ich uczestnicy doskonale pamiętają barwnego hipisa na wózku inwalidzkim noszonego na rękach pod sceną.
Książka ''Ja, hipis narkoman'' to rzecz o narkomanii totalnej, nie rozprawka o imprezowym poćpywaniu dla chwilowej przyjemności. To lot przez kawał historii PRL-u, lot nad brudnym, biednym krajem zgnębionych ludzi.
W końcu lat 70. i na początku 80. wielu postanowiło zanegować system. Bohater książki, a zarazem jej autor Kaczor już jako nastolatek zaczyna wyznawać ideały hipisowskie. Samodzielnie studiuje, bawi się, filozofuje, toczy dyskusje o istocie wolności, słucha Doorsów i poznaje odmienne stany świadomości. Kaczor uprawia istny eskapizm, nie liczy się z nikim i z niczym, skupia się tylko na tym, co daje mu przyjemność. Lista tych rzeczy skraca się w postępie geometrycznym, ale na pierwszym miejscu wciąż jest ona heroina. Miejsce eskapizmu stopniowo zajmuje nihilizm, miejsce nihilizmu totalna abnegacja.
Autor oszczędza nam dydaktyzmu, wielkich słów i wyszukanych metafor. W książce nie ma narkomańskiej martyrologii, łez ani użalania się nad losem. Znajdziemy tu jedynie porażającą siłę autodestrukcji. Efekt jest na tyle wymowny, że nikt przy zdrowych zmysłach po przeczytaniu tej książki nie sięgnie po narkotyki! A jak zobaczy, że syn, córka, kolega z pracy wpada w sidła uzależnienia to autor ma taką nadzieję podejdzie i rąbnie go w łeb! I to jest nowa jakość mówienia o narkomanii. Całość napisana jest brudnym, chropowatym językiem, który wydawnictwo pozostawiło nie chcąc odejmować książce i autorowi autentyzmu.
Książka ''Ja, hipis narkoman'' to rzecz o narkomanii totalnej, nie rozprawka o imprezowym poćpywaniu dla chwilowej przyjemności. To lot przez kawał historii PRL-u, lot nad brudnym, biednym krajem zgnębionych ludzi.
W końcu lat 70. i na początku 80. wielu postanowiło zanegować system. Bohater książki, a zarazem jej autor Kaczor już jako nastolatek zaczyna wyznawać ideały hipisowskie. Samodzielnie studiuje, bawi się, filozofuje, toczy dyskusje o istocie wolności, słucha Doorsów i poznaje odmienne stany świadomości. Kaczor uprawia istny eskapizm, nie liczy się z nikim i z niczym, skupia się tylko na tym, co daje mu przyjemność. Lista tych rzeczy skraca się w postępie geometrycznym, ale na pierwszym miejscu wciąż jest ona heroina. Miejsce eskapizmu stopniowo zajmuje nihilizm, miejsce nihilizmu totalna abnegacja.
Autor oszczędza nam dydaktyzmu, wielkich słów i wyszukanych metafor. W książce nie ma narkomańskiej martyrologii, łez ani użalania się nad losem. Znajdziemy tu jedynie porażającą siłę autodestrukcji. Efekt jest na tyle wymowny, że nikt przy zdrowych zmysłach po przeczytaniu tej książki nie sięgnie po narkotyki! A jak zobaczy, że syn, córka, kolega z pracy wpada w sidła uzależnienia to autor ma taką nadzieję podejdzie i rąbnie go w łeb! I to jest nowa jakość mówienia o narkomanii. Całość napisana jest brudnym, chropowatym językiem, który wydawnictwo pozostawiło nie chcąc odejmować książce i autorowi autentyzmu.